Ofiara

Nigdzie się nie pisze tak dobrze jak do szuflady.

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2018-03-15 19:15:42

Ncastl
Administrator
Dołączył: 2017-04-25
Liczba postów: 22
Windows 7Chrome 65.0.3325.162

Rozdział 11 - Autant d'hommes, autant d'avis différents

Daj mi powód, abym nie zabijał.
Daj mi powód, abym nie niszczył.
Daj mi powód…
Na prawdę chciałbym mieć taki powód…



Rozdział 11 - Autant d'hommes, autant d'avis différents


        Drean - futrzane zwierzę, będące czymś pomiędzy lisem a wilkiem, stawiało swoje kroki z uwagą. Choćby najmniejszy zgrzyt mógł spłoszyć jego posiłek. Bestia trzymała swoją umięśnioną czaszkę blisko ściółki, jeżdżąc nosem po śladach łap i, co jakiś czas, unosząc łeb ku górze. Uszy wysoko postawione pobierały fale dźwiękowe, ostrzegające przed nagłą śmiercią. Czarno umaszczony Drean napiął się, jego sierść stwardniała i uformowała igły. Natrafił na ciepły trop. Podekscytowane stworzenie zaczęło się rozpływać i stapiać z otoczeniem, aż stało się w pełni niewidzialne. Było ono nie tylko niewykrywalne poprzez wzrok, ale i przez węch, a nawet dotyk. Nawet pokryte warstwą swojego łajna było nie do wyczucia. Gdy było w tym stanie, mógłbyś dotknąć tego zwierzaka i za nic nie zdałbyś sobie z tego sprawy. Było to wciąż niezrozumiałe dla ludzkości w jaki sposób Dreany doprowadzają się do takiego stanu. Wychodziło przez to wiele mitów, jak to te zwierzaki pochodzą od samego Stwórcy jak i od Pana Zniszczenia, aniołów i demonów. Przez jednych traktowane jako błogosławieństwo. Przez drugich traktowane jako przekleństwo. Mniej ludzi, niż palców rąk, rozumiało choć część ich skrywanej tajemnicy boskości, a około trzech wiedziało doszczętnie, o co tu biega. Najbardziej rozumiała to osoba o podobnych zdolnościach, palacz i alkoholik. Oznaczony, ale nie do końca. Lecz o nim może kiedy indziej.
        Idąc dalej ścieżką tropów pośród liści, drapieżnik nareszcie ujrzał swoją upragnioną ofiarę. A był nią zwykły zając. Jakiś szaraczek. Wyrok został wydany, a za moment wypełniony. Tylko nie teraz, a kilka dni temu.
        Drean rzucił się na futrzaka przyciągając go do ziemi i zaciskając swoje szczęki na jego szyi. Potem nastąpiła konsumpcja i dokonany kolejny wyrok.
        Zając był już od pewnego czasu martwy. Kiedy ten zajadał się zielenią nieumyślnie połknął jaja Hadela - pasożyta zjadającego od środka żywe organizmy. Jeśli podczas posiłku organizm zmarł, Hadel zaprzestawał ucztę i wyczekiwał na kolejną głodną zwierzynę. Ten gatunek z rodziny pareczników był znany ze swojego okrucieństwa. Jadowity, czarny robak, wyróżniający się podłużnymi czerwonymi paskami na grzbiecie, wstrzykiwał truciznę zwiększając wrażliwość na ból. Po jej podaniu żywiciel umierał w agonii, marząc o śmierci, gdy parecznik drążył w jego ciele.
        W chwili, w której pierwszy kąsek począł wędrówkę  do żołądka, rozpoczęło się odliczanie do wyklucia. Pytanie brzmi, czemu pareczniki nie wykluły się w ciele szaraka? Hadel zwykle nie zostawia swoich jaj na wolnym powietrzu. Zwykli zostawiać je w ciele. Parecznik wykształcił umiejętność, dzięki której będąc jajkiem w ciele żywiciela, mógł określić jego rozmiar i masę, a wszystko za pomocą drgań. Na tych podstawach określał gatunek i szacował, czy może dostać się do lepszej ofiary oraz czy warto do tego czasu się wykluwać. Z racji haczyków na powłoce, jaja z łatwością mogły się zaczepić w jelitach i wyczekiwał na odpowiednią godzinę.
        - I dlatego ten Drean żyć długo nie będzie - powiedział Ham niczym na zakończenie opowieści.
        Ostatnie wydarzenia wciąż chodziły po głowie Sate'a, jeśli w ogóle były one prawdziwe. Starał się łączyć fakty, lecz wciąż między nimi pozostawały luki, których nie dało się wypełnić. Nie z aktualną wiedzą. Jedno było już pewne. Sate nieumyślnie dołączył do świata, o którym praktycznie nikt nie wie. Na czym on polegał? Co miał za swój cel? Te dwa podstawowe pytania nie dawały mu spokoju. O dziwo, Hammond przez ten cały czas czuł się pewny siebie, a z każdym paranormalnym wydarzeniem wydawał się coraz bardziej podbudowany. Zupełnie jakby zaplanował wszystko. Każda stracona kropla krwi i sekunda, a nawet popełnione błędy, on się nimi nie przejmował. Oczywiście Sateer mógłby spytać się Hammond'a o prawdę, ale był pewien, że nie otrzyma odpowiedzi. Ham ma straszne wahania nastrojów. Wpierw jest idiotą nie mającym pojęcia o bożym świecie, a po trzech minutach staje się najbardziej inteligentną osobą jaką znał, czy świat, w ogóle, widział.
        Sate wykluczył możliwość udziału Hammond'a w ostatnich wydarzeniach. Zdał sobie sprawę, że mogło go spotkać to samo, co w Ksam - iluzja. Jednakże teraz porównując oba przypadki, nie wydawały mu się spójne. Za tym, co otaczało Sateer'a nie mogła być odpowiedzialna tylko jedna osoba. Przynajmniej taką miał nadzieję. Myśl, że został przechytrzony przez kogoś więcej niż jeden raz, była nie do zaakceptowania.
        - Nie sądzisz, że należałoby przyspieszyć? W tym tempie do Simekat szybko nie dotrzemy - powiedział Ham, wracając Sate myślami na ziemię.
        - Nie zależy mi tak na prędkości wykonania tego zadania.
Hammond krzywo spojrzał w stronę Krwiożerczego, zmierzył go wzrokiem.
        - Skąd taka nagła zmiana planów? Czy moze masz ochotę popatrzyć na jednego z ostatnich żyjących Dreanów?
        - Cóż, nie do końca można to nazwać zmianą – odpowiedział ignorując drugie pytanie.
        - Nie rozumiem. Myślałem, że twoim celem jest wymordowanie stworzeń ludzkich.
        - Gdyby tak było, już dawno byłbyś trupem.
        - Zmiękłeś - powiedział szyderczo Ham.
        - Nie. Nadal nie wiem, ilu przeżyje, ale zabijanie wszystkich mija się z moim celem…
        Zapanowała chwila ciszy. Hammond stawiał dalsze kroki na bezdechu. Jednak Sateer nie kontynuował swojej wypowiedzi, a ciekawość Hammond'a była niczym kielich, do którego nalewano wina, lecz go nie upijano. W końcu kielich się przelał.
        - To co jest twoim celem, Sate'i?
        Sateer podniósł głowę i spojrzał ku niebu. Jego marzycielska twarz przypominała tą z kiedyś. Tą, kiedy wszystko było dobrze, albo tylko się tak wydawało. Tą z kiedy Sateer żył naprawdę, kiedy nie było trosk, kiedy żył w kłamstwie, kiedy był szczęśliwy i nie nosił tego parszywego imienia.
        Tak, głupota obdarowuje nas szczęściem, pomyślał. Im mniej wiesz, tym bardziej radosny jesteś. Nie widzisz problemów świata. Rzeczy nie muszą być ze sobą powiązane i tworzyć jakikolwiek sens. Jeśli za czymś Sateer teraz tęsknił, to za przeszłością, dręczyła go nostalgia i brak tego, czego teraz nienawidził.
        Życiem.

***

Ostatnio edytowany przez Ncastl (2019-06-30 22:29:56)

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
mc-town - ashesofgothic - m39 - stopteam - itharuteam